OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
previous arrow
next arrow
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
previous arrow
next arrow
Shadow
Foto: Alek Nebelski, Asia Pajkowska

Pacyfik, Równik
01.04.2010
01.04., g. 1411, poz. 00 00,000; 89 10,534W. To nie Prima Aprilis, naprawdę przed chwilą przekroczyliśmy Równik! Alek po raz 1szy, Asia po raz już chyba 3ci. I to nie Prima Aprilis: jest chłodno, na tyle chłodno, ze po raz pierwszy od ponad miesiąca siedzimy po słonecznej stronie kokpitu. Tak jak pisał Kaziu Biłyk, Neptun faktycznie lubi mocne trunki, na Równiku poczęstowaliśmy Go Napoleonem, i przyjął z aprobatą! Żeglujemy teraz dobrą połówką z prędkością 5w; do Galapagos ok. 65mil. Zatem, Wielkanoc spędzimy na Galapagos, lepiej byłoby na Wyspie Wielkanocnej, ale nie zdążyliśmy…
Wszyscy nasi przyjaciele, Kochani, najlepsze życzenia wielkanocne! Fajnie nam tutaj, ale, jak
zawsze przy okazji takich Świąt szkoda, ze jesteście daleko! Dzieląc się jajeczkiem, pamiętajcie i o nas (my na tym Galapagos to chyba będziemy się dzielić jajeczkiem słynnych żółwi z Galapagos…).
Całujemy, ściskamy świątecznie, Asia i Alek

Pacyfik
05.04.2010
Mantra Asia po spędzeniu świąt Wielkanocnych w Santa Cruz na Galapagos znowu żegluje. Przed nimi najdłuższy odcinek bez lądu, około 3000 mil do Markizów.
Pozdrowienia, Kaz Bilyk

Pacyfik
07.04.2010
Mantra Asia szybko oddala sie od Galapagos ale na razie zamiast ryb łapie sieci rybackie, może potem będzie TAKA RYBA. Jest już 2 stopnie poniżej Równika i na 095 West.
Pozdrowienia, Kaz Bilyk
Również przedstawiamy relację otrzymaną bezpośrednio od Asi i Alka.
07.04., g.2200 LT poz. 01 59,277 S; 95 21,133W. Żeglujemy przez pusty dziś ocean. Jedziemy w systemie 3-godzinne, jednoosobowe wachty nocą, od 19tej do 7ej rano, a w dzień jak kto chce.
Dłuższe niż 3 godziny samotne wachty są zbyt nużące, a 3 godziny wystarczy żeby sobie pospać.
Steruje (bardzo dobrze) głównie autopilot, Simrad albo Raymarine (oba zrobiły już z Asią kółko dookoła świata). Tylko w ciężkich warunkach,gdy trzeba samemu sterować, wachty były 2-godzinne (tak było na pierwszym odcinku, przez kilkanaście godzin zaraz po wyjściu z Florydy). Asia steruje, gdy jest ciekawie, tj. gdy pędzimy szybko, jak teraz, gdy żeglujemy ponad 6w. Spać każdy musi, nic wiec dziwnego, że na spotkaniach po Asi samotnym rejsie,zawsze pada pytanie: a jak ze spaniem, gdy się żegluje samemu? Asia mówi: trzeba spać szybko; w odcinkach po pół godziny, i co pół godziny wyskakiwać na pokład by rozejrzeć się, poprawić kurs czy żagle – i znów do koi na pół godzinki. Oczywiście, sterował Simradek, ale on nie widzi, gdy wiatr się zmienia; na jachcie jest tez antyradar, który włącza alarm, gdy pojawia się statek z pracującym radarem: ale przecież jachty czy małe kutry rybackie nie mają na ogół radaru.
Wczoraj znowu wpadliśmy w sieci, a właściwie w liny z hakami, i to 2 razy, 70 mil od Galapagos: lin ani „bojek” z plastikowych butelek nie widać z niskiego pokładu naszej łódki na wysokiej oceanicznej fali. To było w dzień: najpierw rybacy, (w otwartej łódce tak daleko w morzu!) sami wyprowadzili nas poza liny i haki; potem podpłynęli do nas by zaoferować nam wielkiego, ponad 20kg marlina (a mieli ich kilka na burcie), w trakcie negocjacji nagle buch! ciągniemy linę z hakiem – rybacy sami ją odcięli (marlina nie wzięliśmy, bo 20kg to za dużo dla nas na raz, a lodówki nie mamy). Za 2 godziny znów buch! ciągniemy linę, bez żadnej bojki: tym razem, żadnych rybaków nie ma w pobliżu, i sami tniemy line. Teraz sami wyrzucamy żyłkę z hakiem, ale póki co, przy prędkości ponad 6 węzłów, brak efektów. Pozdrawiamy, A&A

Pacyfik
11.04.2010
Załoga Mantry w składzie „Dwa” podjęła decyzję powrotu do Galapagos z powodu awarii generatora wiatrowego do ładowania akumulatorów i także awarii silnika (brak ładowania, pasek klinowy pompy wody morskiej). Nie wiem, czy mizerny serwis marinowy na Galapagos będzie w stanie im pomoc. Pasek klinowy zamówiłem na internecie i będzie u mnie za dwa dni na Florydzie, czekam na wiadomość od nich gdzie wysłać. Pozdrowienia, Kaz Biłyk

Również przedstawiamy relację otrzymaną bezpośrednio od Asi i Alka.
11.04., 0700 LT poz. 00 46,0 S, 93 13,3W. Znowu płyniemy na Galapagos! Nie dlatego, żebyśmy się już stęsknili za żółwiami, ale dlatego, ze okazało się, że musimy wymienić pasek klinowy na silniku (od chłodzenia); ten który mamy okazał się już tak bardzo zniszczony, że grozi w każdej chwili zerwaniem, a zapasowego nie mamy. Burza mózgów kapitańskich, i jednogłośna decyzja:wracamy do Porto Ayora. W czwartek 8go o 1745, na poz. 02 25,6S, 96 47,1 W zrobiliśmy zwrot, i płyniemy na Galapagos. To, niestety, 400 mil do tylu, 4 dni żeglugi, ale lepiej cofnąć się te 400 mil i wymienić pasek, niż płynąć 2500 mil z duszą na ramieniu i świadomością, że w każdej chwili pasek może się zerwać. A wtedy, gdybyśmy byli już w pasacie, to byłoby znacznie gorzej. Silnik na tej trasie potrzebny jest głównie jako źródło energii – gdyż dziś bez prądu żeglować się już nie da (ładowanie bateriami słonecznymi już nie jest wystarczająco efektywne, a generator wiatrowy też padł). W sumie, to dodatkowo 800 mil tam i z powrotem. Oczywiście, początkowo było jakieś przygnębienie – zwłaszcza że to tylko nasza wina, że nie sprawdziliśmy wszystkiego i nie mamy zapasowego paska. Ale potem, jak mijaliśmy płynące żółwie i skaczące delfiny, doszliśmy do wniosku, że to dodatkowe doświadczenie żeglarskie i pożyteczna nauczka, jak idzie o czas to specjalnie nam się nie spieszy, a Pacyfik jak był piękny tak i nadal jest. Pozdrawiamy znów spod Równika, Asia i Alek

Galapagos
13.04.2010
Mantra Asia znowu na Galapagos. Silnik naprawiony i pasek założony. Oczywiście pomogli żeglarze
– Roger z USA

Pacyfik, wcześniej Galapagos
15.04.2010
Mantra Asia po naprawieniu silnika opuściła znowu Galapagos i znajduje się blisko pozycji z przed 10 dni, gdzie już była. I znowu około 3000 mil do Markizów.
Pozdrowienia, Kaz Biłyk
Również przedstawiamy relację otrzymaną bezpośrednio od Asi i Alka z 14.04.2010.
14.04., 1700 LT Galapagos, poz. 01 03,1 S; 90 50,4 W. Dziś rano opuściliśmy Santa Cruz, i znów płyniemy poprzez Galapagos na południowy Pacyfik. Przed nami ok. 3000 mil do następnego przystanku. Kurs 242 stopnie. Wczoraj, 13go, niesłychanie udany dzień na kotwicy w Porto Ayora.
Rano udało się rozwiązać problem z silnikiem, w dużej mierze dzięki pomocy zaprzyjaźnionego żeglarza z USA, Rogera, którego poznaliśmy podczas poprzedniego postoju na S.Cruz tydzień temu.
Roger ma na jachcie super zaopatrzony w narzędzia warsztat, i dzięki odpowiednim narzędziom udało się odkręcić wszystkie zapieczone śruby. Okazało się, że pasek, który był w zapasie, ale nie sądziliśmy, że będzie pasował, jednak pasuje! Teraz wszystko działa, mamy już ładowanie. Uzupełniliśmy zapas paliwa, gazu, wody, świeżych owoców i winka, i w drogę! Wcześniej, 12go, gdy weszliśmy na wody archipelagu Galapagos, to jakbyśmy weszli w zupełnie inny świat: po pustce Pacyfiku, nagle otacza nas mnóstwo zwierząt: widzieliśmy dwa wieloryby, foki, raje, mnóstwo ptaków, wyskakujące z wody ryby (niestety, bez sukcesów wędkarskich…) Wiatru, na razie, mało, ale jednak idziemy na żaglach 5 węzłów. Pozdrawiamy, Asia i Alek
Pacyfik
16.04.2010
15.04., g.1800 LT, poz. 02 00,4S; 92 53,8 W. Żeglujemy, i to całkiem nieźle – mimo, że do pasatu jeszcze daleko, 3 – 4 stopnie szerokości. W ciągu minionych 24 godzin zrobiliśmy 140 mil, czyli średnia szybkość 5,8w ale w dziwnych, nietypowych tu warunkach: żeglujemy bajdewindem, co tu jest bardzo nietypowe. Wiatr tez nietypowy, południowy, słaby ok. 10-12w. Ocean, po tym, jak zostawiliśmy Galapagos w tyle, pusty, tylko latające ryby nam towarzyszą: Asia mówi, że podczas jej samotnego rejsu, właśnie latające ryby były najwierniejszymi towarzyszkami, były zawsze. Pozdrawiamy, Asia i Alek

Pacyfik
18.04.2010
18.04., g.1800, poz.04 35,7 S; 99 36,4 W. Do pasatu jeszcze trochę, ale pędzimy całkiem nieźle przez pustkowia oceanu: od kilku dni po ok. 140mil na dobę, dziś nawet 153 mile, całkiem dobrze, przy wietrze S 15-18w. żeglujemy połówką, na drugim refie na grocie. Od dwóch dni niebo zachmurzone, i co chwila przechodzą długotrwałe szkwały i potężne ulewy, do tego fala zalewająca od czasu do czasu kokpit. Cały dzień jest co robić. Pozdrawiamy, A&A

Pacyfik, pasat
20.04.2010
20.04., g. 2000 LT, poz. 05 21,8S; 104 54,0W. To już pasat, ale wcale nie taki super, jak
oczekiwaliśmy. Od dwóch dni mamy wiatr SE, ale całkiem silny: 25-27 w, do tego utworzyła się wysoka, ale krotka fala, która potwornie miota nasza mała łódka. Za rufą rośnie wielka fala, coraz wyższa, wspina się wyżej niż nasz pokład, ale zaletą małej i lekkiej łódki jest to, że zamiast zwalić się na nas – podnosi nas na sam szczyt, z którego po chwili zsuwamy się w ślizgu z prędkością często ponad 10 węzłów. Z wiatrem z tyłu płyniemy szybko, nawet bardzo szybko, ostatnie dwie doby po ponad 150 mil/dobę (czyli średnia prędkość ok. 6,5 węzła), na samym grocie na trzecim refie. Sterowanie ręczne nie jest łatwe w tych warunkach, autopilot też często się gubi. Często przechodzą czarne chmury ze szkwałami i deszczem, słońca trochę mniej, co i dobrze.
Pozdrawiamy, Asia i Alek

Pacyfik
22.04.2010
22.04., g. 1800 LT, poz. 06 06,7; 109 34,2W. Pokonaliśmy już 1150 mil od Galapagos, do Fatu
Hiva jeszcze 1800. Ostatni tydzień przebiegi dobowe przekraczają 150mil/db. Bardzo dobrze. Dziś po południu wiatr nieco osłabł, wieje SE 18-20w, ale utrzymuje się bardzo wysoka, męcząca fala.
Na wysoką ale długą falę oceaniczną nakłada się krótka, wściekła boczna fala która strasznie nas wozi i czasami zalewa. Wg prognoz od Roberta Krasowskiego, jutro wiatr ma jeszcze słabnąć, do SE 15w, to może i fala siądzie. Z Robertem rozmawiamy na SSB radio, ze swojego domu w Karolinie Północnej podaje nam prognozy na środkowy Pacyfik – które się sprawdzają! Wczoraj spotkaliśmy holenderski jacht w zasięgu wzroku i UKF-ki, wiec pogadaliśmy z nimi. Rodzice z dwójką małych dzieci. Tez płyną na Markizy, ale są więksi, 47ft, wiec plyna szybciej. W ogóle, jesteśmy, jak dotąd, najmniejszą łódką wśród spotkanych na tym wokółziemskim kółku. W nocy widzieliśmy spory statek rybacki, ale daleko – i to wszystko od Galapagos. Ocean jest wielki i pusty.
Poza tym, zarastamy:w tydzień po czyszczeniu na Galapagos „brody”, ta znowu nam rośnie na zanurzonej, dolnej części burty. Pokryta farbą antyporostową część podwodna dna jest czysta, ale na niemalowanej dolnej części burty „broda” rośnie błyskawicznie w cieplej wodzie Pacyfiku. A&A

Pacyfik
24.04.2010
24.04., 0200 LT, poz. 06 36,1 S; 112 39,4 W. Wbrew prognozom, wiatr nie osłabł, ale jeszcze się wzmógł: całą noc utrzymuje się silny, jak na nasza łódkę, wiatr SE 23-30w, i, co gorsze, wysokie, poszarpane, meczące fale, które wściekle rzucają nami na wszystkie strony, a czasami jeszcze zalewają. Ale wciąż płyniemy szybko, ponad 150mil na dobę. Do Fatu Hiva wciąż jednak daleko, 1600 mil. W tych warunkach, jedzenie podczas takich długich oceanicznych przelotów to sprawa ważna, nie tylko ze względów oczywistych, ale także dlatego, ze jedzenie, gotowanie, dyskusje: co dzisiaj na obiad, stanowią ważne urozmaicenie pewnej jednak monotonii takiej żeglugi. Więc napiszemy trochę o jedzonku.
Podczas Asi rejsu samotnego i z założenia bez zawijania do portów żywność na cały rejs trzeba było wziąć ze sobą. Stąd, ważne, aby było to lekkie. Podstawowym wyżywieniem była więc żywność liofilizowana, czyli odsuszana: kucharz gotuje potrawę, zamraża się to, a potem odsusza i pakuje do torebki. Potem wystarczy wysypać na talerz, zalać gorącą wodą, i po 10 min. gotowe. Do wyboru, np. schab w sosie koperkowym z kartoflami lub kasza, kurczak po meksykańsku, gulasz, czy super bigos jak u Mamy, z kawałkami mięska, kiełbaski a nawet całymi śliwkami! – Asia mogła u producenta zamówić potrawy, jakie chciała. To naprawdę dobre jedzenie, bez żadnych chemicznych konserwantów: nie żadna papka, w potrawie były całe kawałki mięsa, kartofli, warzyw. Były to polskie dania, robione w Polsce. Ciągle jeszcze trochę tego nam zostało, i z apetytem od czasu do czasu przyrządzamy sobie coś z tego zapasu. Generalnie, godne polecenia, zwł. dla załóg nie lubiących gotować, oraz w trudnych warunkach. Minusem jest cena. Nie kupuje się tego w sklepie, tylko trzeba wyszukać na internecie.
Teraz, nasze menu jest bardziej urozmaicone. Alek lubi gotować i gotuje doskonale, nawet w najgorszych warunkach, więc teraz twórczo wyzywa się w kambuzie. Nasza ulubiona potrawa, No 1, to pasta z tuńczykiem. Jednogarnkowa, do wykonania w każdych warunkach, czas przyrządzania: praktycznie tyle, ile gotować trzeba makaron. Składniki: makaron (kolanka, rurki, muszelki) – 1/3 paczki 0,5kg; 1 puszka tuńczyka w oleju; 1/2 puszki zielonego groszku; czosnek – dużo, zioła prowansalskie – dużo, pieprz do smaku. Gotujemy makaron, odlewamy wodę, do tego samego garnka wrzucamy wszystkie pozostałe składniki, mieszamy i podajemy ze schłodzonym białym winem (niestety, nie mamy lodówki…)

Smacznego, A&A

Pacyfik
25.04.2010
25.04., g. 1630, poz. 07 02,7S 116 11,2W. Wczoraj minęliśmy pół drogi z Galapagos na Markizy, 1470 mil pokonaliśmy w 10 i pół dni. Wraz z nami na tej samej trasie płynie ponad pół setki jachtów, ale my widzieliśmy tylko jeden: na pustkowiu oceanu porozumiewamy się dzięki radiu SSB: istnieje tu taka nieformalna sieć, na której rozmawiają żeglujące przez Pacyfik jachty. To fajnie, że można pogadać, często z ludźmi, których spotykaliśmy w poprzednich portach. Wczoraj wciąż wiało silnie, SE 25-30w, dziś, niedziela, trochę mniej, SE 20-25w, nadal olbrzymia fala rzuca nami okrutnie na wszystkie strony, ale dajemy rade. A z kontaktów z innymi jachtami wiemy, że inni też tak mają – tylko, że my jesteśmy najmniejsi, więc najbardziej to odczuwamy. Just part of the fun!
Fala rzuca, ale jeść trzeba, żadne z nas nie cierpi (ani nigdy nie cierpiało) na chorobę morska. Co dziś – w niedzielę – na obiad? Pewnie nasza ulubiona potrawa No 2: czerwona pasta z oliwkami. Do wykonania w każdych warunkach, czas przyrządzania: tyle, ile gotować trzeba makaron. Składniki: makaron (najlepiej spaghetti, potrzeba duuuużo mniej wody niż do innych makaronów) – 1/3 paczki 0,5kg. Sos: puszka pomidorów (lub pasta/przecier pomidorowy, rozwodniony), posiekane oliwki – dużo; ew. pomidory suszone; czosnek – dużo, zioła prowansalskie – dużo, pieprz do smaku. Gotujemy makaron, w tym czasie w innym garnku robimy sos: wrzucamy wszystkie pozostałe składniki, mieszamy. Sos gotujemy b. krotko. Spaghetti odlewamy, polewamy sosem i posypujemy tartym parmezanem, mieszamy i podajemy z czerwonym winem w temperaturze pokojowej (tylko, skąd u nas wziąć temperaturę pokojową…). Aha, przepis jest na całą naszą załogę.
Smacznego, A&A

Pacyfik
26.04.2010
26.04., g. 1400, poz. 07 20,8 S; 118 01,9W. Dziś od rana wiatr nieco zelżał, wieje SE 18-20w, fala nadal wysoka, ale długa, więc nie tak dokuczliwa. Lepsze warunki dały okazje do kąpieli, pierwszej od wyjścia z Galapagos. Prysznic, z myciem głowy, bierzemy w wodzie słonej. I bardzo dobrze skóra na to reaguje. W ogóle, wodę słodką oszczędzamy i używamy tylko do kuchni (picia), mycia twarzy i zębów. Taki nacisk na oszczędzanie wody pitnej wziął się z Asi nawyku z czasu jej samotnego rejsu: z założenia, że w takim rejsie bez zachodzenia do portów, wody słodkiej, pobranej na początku rejsu, musi wystarczyć na cały rejs – bo nie będzie okazji do jej uzupełniania. I 400 litrów w zbiornikach jachtu wystarczyło Asi na 198 dni rejsu – ale właśnie przy ogromnym oszczędzaniu wody słodkiej. Jak napisała kiedyś, „wykąpałam się w wodzie słonej, umyłam głowę w wodzie słonej, zrobiłam pranie w wodzie słonej, potem ugotowałam makaron w wodzie słodkiej, którą posoliłam – absurd!”. Asia miała wprawdzie odsalarkę, ale ta potrzebowała paliwa (1 l paliwa do wyprodukowania 5 l wody) – a paliwo tez trzeba było oszczędzać. No więc ten nawyk oszczędzania wody słodkiej pozostał, mimo ze teraz mamy okazje uzupełnić jej zapas w każdym porcie.
Pozdrawiamy słodko, A&A

Pacyfik
27.04.2010
27.04., g. 1530, poz. 07 42,2S; 120 04,4 W. Żeglarze zawsze narzekają: tym razem, po ponad
tygodniu zbyt silnych wiatrów i wielkiej fali, wiatru za mało: wieje z rufy SE 10-12w, zwolniliśmy do prędkości ok.4,5w, chociaż zdajemy sobie sprawę, ze to i tak dobrze jak na taki wiatr – większe, cięższe jachty pewnie w ogóle stoją w miejscu. Dobre, ze dokuczliwa fala tez się uspokoiła, i płynie się spokojnie; ogólnie, to jest pięknie, w nocy księżyc prawie w pełni,w dzień chmary latających rybek uciekają nam sprzed dziobu. Do Markizów jeszcze ok. 1100 mil..
W tej sytuacji, gdy nic się nie dzieje, myśli się o jedzeniu – najlepiej, o jakimś smakowitym
deserze. Nasz ulubiony deser, to banany smażone na oliwie z rumem. Na rejs kupujemy dużo zielonych bananów, trzymają się całkiem dobrze, dojrzewają powoli. Teraz, w 2 tyg. po
opuszczeniu Galapagos, banany właśnie nam się skończyły, ale cały czas były OK. Banan,
niekoniecznie całkiem już dojrzały, ale już lekko żółty, obieramy, kroimy wzdłuż na pół, i
smażymy na patelni na oliwie powoli, aż lekko zbrązowieje. Można pod koniec posypać cukrem, i smażyć aż się z cukru zrobi karmel. Podajemy polane rumem. Pycha!
Banany na deser smaży się, gdy są już żółte, ale jeszcze twarde. Natomiast zielone banany smażymy jako warzywo do obiadu, albo jako wypełniacz zamiast kartofli czy ryżu. Trochę to praco- i czasochłonne: banany obieramy i kroimy na plasterki ok. 0,5cm grubości, lub wzdłuż na pół, smażymy na oliwie z obu stron, aż są rumiane, ale ciągle miękkie, pod koniec smażenia solimy lub polewamy sosem sojowym, dodajemy pieprz i ew. czosnek. Można stosować do każdej potrawy!
Smacznego!

Pacyfik
28.04.2010
28.04., g.1200, poz. 08 17,5 S; 124 14,6W. Perfect sailing cały dzień! Wiatr równy, SE 15w, morze spokojne. Cały czas jedziemy „na motyla”, z prędkością ok.6w. Słonko świeci, ale upał umiarkowany. Jest super, idealne warunki do żeglowania. Już drugi taki dzień, oby tak więcej!
Dobre, że dokuczliwa fala też się uspokoiła, i płynie się spokojnie; ogólnie, to jest pięknie, w nocy księżyc w pełni, w dzień chmary srebrzystych latających rybek uciekają nam sprzed dziobu, a wiele ląduje na pokładzie. W nocy niektóre trafiają wachtowego w twarz, zdumienie – bo przecież wiem, że nikogo na pokładzie nie ma! A tu buch! Ktoś cię policzkuje! Do Markizów jeszcze ok. 1000 mil, czyli ok. tydzień żeglugi. Wczoraj minęły 2 tyg. od wyjścia z Galapagos. Pozdrawiamy,
A&A

Pacyfik
30.04.2010
Jeszcze około tygodnia (700 mil ) do Markizów. Warunki pogodowe doskonałe. Pozdrowienia.
Kaz B.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com