Tonga

06.07.2010
06.07., 1800 TT (Tonga Time) = 0500 UT. Poz. 21 01,0 S, 175 10,2 W. Po paru dniach postoju w porcie w Nuku’alofa, stolicy Tonga, przenieśliśmy się na kotwicowisko koło prześlicznej wysepki Pangai Motu (poz. 21 07,5 S, 175 09,6 W). O ile główna wyspa, Tongatapu, wygląda jak Puck czy Władysławowo za czasów głębokiego PRLu (zardzewiałe kutry, nabrzeża w stanie ruiny, drogi w stanie gorszym nawet niż w Polsce, wioski i domki zieją biedą, ale w każdej wsi co najmniej 5 kościołów różnych wyznań chrześcijańskich!) – to Pangai wygląda jak raj! Rafa, palmy, jak na pocztówce. Żal odchodzić. Każda inwestycja w Tonga odbywa się w ramach pomocy za obce pieniądze: Chiny, Japonia, UE, Kanada, Australia – mimo, że obcy kapitał w żadnej tu firmie nie może przekraczać 49%.

Król ma tu pełnię władzy wykonawczej, kontroluje też 33-osobowy parlament, którego tylko 1/3 posłów pochodzi z wyborów powszechnych. Króla Tonga widzieliśmy podczas mszy w kościele metodystów, jako białych gości posadzili nas całkiem blisko, nawet zrobiliśmy sobie fotki obok limuzyny Jego Wysokości: stylowy, czarny Humber Pulman, ze złotym godłem królewskim zamiast rejestracji. Teraz płyniemy na małe wysepki Ha’apiti, trochę ponad doba żeglugi. Przepływać będziemy koło najdziwniejszego ponoć zjawiska geologicznego na świecie: koło wyspy Funuafo’ou, która czasami jest, a czasami jej nie ma! Wyspa ta co jakiś czas pojawia się na powierzchni oceanu, by po paru latach zniknąć pod wodą! W ciągu ostatnich 100 lat to znikanie-pojawianie się miało miejsce 5 razy. Obecnie, wg naszego C-mapa, wyspy nie ma… chyba, żeby właśnie teraz się nagle wynurzyła…
No, zobaczymy! Asia i Alek

Lifuka
07.07.10

07.07., godz.1620 Tonga Time (= 0320 UT), poz. 19 48,3 S, 174 21,1 W. Kotwiczymy na niewielkiej wyspie Lifuka, w grupie wysp Ha’apai, w porciku-wiosce Pangai. Nareszcie cieplej, w miarę jak płyniemy na północ, robi się wyraźnie cieplej. Te południowe wiatry trochę nas wychłodziły!

Cały dzień płynęliśmy przez archipelag Ha’apai, składający się z licznych, leżących blisko siebie malutkich wysepek koralowych, porośniętych palmami kokosowymi, z pięknymi, białymi koralowymi plażami. W pewnym momencie naliczyliśmy wokół nas, w obrębie ok. 5 mil aż 16 takich wysepek, plus 2 wulkany, z których jeden, Tofua, czynny: pluje ze stożka w niebo gazami i dymami, a od czasu do czasu czerwonawym językiem ognia. (Drugi wulkan, nieczynny, Koa, ma przepiękny klasyczny stożek wulkaniczny i liczy ponad 110 m wysokości – a obok głębokość wody przekracza 10 km!). Do tego wokół, tuż pod powierzchnią wody, pełno raf koralowych, tylko widać, jak woda się kłębi i pieni nad skałami. Większość tych koralowych wysepek, zwanych motu, jest niezamieszkałych (Tonga składa się z 170 wysp, z tego 36 jest zamieszkałych). Chcieliśmy nawet podejść do którejś małej motu i rzucić kotwice, ale różnica między naszym C-mapem i rzeczywistością była tak wielka, że nie zdecydowaliśmy się na eksplorację niezbadanych terenów: niepotrzebne ryzyko; czasami płynęliśmy – wg C-mapa – po głębokim, a w rzeczywistości widzimy, że idziemy na rafę, innym razem płyniemy po głębokim – a wg mapy, idziemy po rafie… Niedokładność C-mapa być może wynika z faktu, ze Tonga leży w najbardziej aktywnym geologicznie na świecie rejonie, na środku tzw. Pacyficznego Pierścienia Ognia, na styku dwóch wielkich płyt geologicznych, nacierających na siebie. W rezultacie, Tonga przesuwa się z niewiarygodną w świecie geologicznym prędkością 10 cm na rok, najszybciej na świecie! W wiosce Pangai na Lifuka jest bar (Mariners Bar) prowadzony przez… polską dziewczynę, Magdę! Bardzo miła, pogadaliśmy trochę, przybyła tu 3 lata temu i bardzo jej się tu podoba. Ogólnie to wioska ta, podobnie jak wioski na głównej wyspie, jest nieco zapuszczona, wiele się nie dzieje, świnie biegają po ulicach – i jest spokój, i to nam się całkiem tu podoba, przynajmniej po pierwszych 3 godzinach pobytu, zobaczymy co będzie jutro.
Pozdrawiamy

Pacyfik
08.07.10

08.07., g. 1700 TT (0400 UT), poz. 19 44,8 S, 174 21,4W. Opuściliśmy porcik w wiosce Pangai na wysepce Lifuka. Spaliśmy …na dziedzińcu pałacu królewskiego (przynajmniej wg C-mapa)! Jeszcze w żadnym miejscu na świecie nie widzieliśmy, żeby pozycje z C-mapa tak bardzo nie pokrywały się z rzeczywistością: i właściwie nie wiemy, dlaczego tak się dzieje, i po co w ogóle jest cokolwiek na C-mapie w tym rejonie, skoro jest to aż tak bardzo nieprawdziwe i mylące. Pałac królewski widzieliśmy, wygląda jak nieremontowany od 40 lat domek w Otwocku. Świnie biegają po dziedzińcu pałacu i po ulicach wioski, gdzie piwo można dostać tylko w barze Mariners, prowadzonym przez Magdę Polkę.

Wychodząc z Pangai, widzieliśmy pierwszego od Galapagos wieloryba! Wieloryby przypływają co roku, o tej właśnie porze, aż spod Antarktydy, parę tysięcy mil, by tu, w cieplejszych wodach urodziły się młode i obrosły w chroniący przed zimnem tłuszczyk. Podczas tej podróży dorosłe wieloryby (samice) nic nie jedzą, bo w ciepłych wodach nie ma ich pokarmu, czyli planktonu i kryla (młode ssą mleko matki). Po paru miesiącach znowu wracają na zimne wody, gdzie mają pokarm. Teraz właśnie wieloryby pojawiły się na wodach Tonga, pomiędzy ponad setką wysepek tego królestwa. A przed chwilą widzieliśmy kolejnego wieloryba! I kolejnego! Liczymy zatem na więcej wielorybów. (Aha, widzieliśmy też wieloryby kolo Galapagos). Płyniemy teraz w kierunku innej grupy wysepek, Vavau, ponoć wyjątkowo urokliwych. Znów wokół nas pełno koralowych wysepek z palmami, i liczne rafy, pomiędzy którymi musimy kluczyć, nie mogąc polegać na C-mapie. Do Vavau powinniśmy dotrzeć jutro w ciągu dnia.
Pozdrawiamy. Asia i Alek

Vavau
10.07.10

10.07., poz. 18 39,3 S, 174 01,9 W. Stoimy w Neiafu, stolicy wysp Vavau. Podobnie jak w stolicy, nic tu nie ma, w sklepach pustka, bieda, świnie biegają po ulicach, ale jest pięknie: Vavau, to archipelag ok. 30 wysepek, otoczonych rafą, można pomiędzy nimi żeglować – ale bardzo ostrożnie, bo C-map zupełnie nie zgadza się z rzeczywistością! jest za to pełno pięknych plaż i raf do snorkelowania, raj dla yachties, których tu sporo. Na razie stoimy przed Yacht Clubem, ale jutro ruszamy na pływanie po rozmaitych wysepkach archipelagu – wszystkie w odległości paru godzin żeglugi. A&A

Kapa
13.07.10

13.07., 0800 TT, poz. 18 41,9 S, 1701,7 W. Stoimy na bojce koło wysepki Kapa, obok nas kilkanaście innych jachtów. Ale zaraz odejdziemy, do następnej wysepki. Pływamy od piątku (09.07.) pomiędzy wysepkami grupy wysp Vavau (Tonga). Pływa się tu jak na Mazurach, albo w Chorwacji: od wysepki do wysepki, wysepki w odl. 2 -4 mile jedna od drugiej, teraz wokół nas widzimy ok. 14 wysepek, wszystkie z piękną białą, koralową plażą. Pływa się w dzień, a na noc na kotwicę lub bojkę. Pełno jachtów, także sporo czarterów. Różnica między Vavau a np. Mazurami czy Grecją taka, że tu wszędzie występują rafy, skryte płytko pod wodą – a C-map jest zupełnie niewiarygodny. Trzeba być czujnym, i żeglując, cały czas patrzeć na wodę – zwł. że jest tak przejrzysta, że dno widać nawet na głębokości ok. 20 m. I widać pełno kolorowych rybek w wodzie. Vavau, to grupa ponad 50 porośniętych palmami koralowych wysp, z czego większość niezamieszkałych. Te wyspy, to wypiętrzony wskutek ruchów skorupy ziemskiej koral, na wysokość 150 – 180 m: nawet na szczycie o wys. 181m, pod nogami cały czas mieliśmy biały koral! Zaopatrzenie w Tonga, także na Vavau, jak w PRLu: nie ma właściwie nic, tylko trochę owoców (fantastycznych) na targu (aha, a w sklepiku kupiliśmy tanio wino z czasów koronacji Jego Wysokości Pangike Pule Fakafonua, b.db., i Whalers Rum, też tanio – ale paskuda… no i dobrze wiedzieć, że żeby kupić tu alkohol trzeba mieć ze sobą paszport). Ale za to pełno tu restauracyjek czy kafejek dla całkiem licznych tu żeglarzy i turystów: nic dziwnego że ich (nas) tak tu dużo, bo jest pięknie! Chcemy tu, na luziku, trochę jeszcze się powłóczyć. U nas znów zrobiło się ciepło, ale nie gorąco, nie aż tak, jak podobno teraz w Polsce!
Pozdro, Asia i Alek

Kapa
14.07.10

14.07., 1800 TT, poz. 18 41,9 S, 1701,7 W. Siedzimy na jachcie na bojce w Port Morello, koło wysepki Kapa (Tonga), 100 m od złocistej koralowej plaży jednej z 50 kokosowych wysepek Vava’u, i powolutku sączymy Cocos Pa-sea-fique Drink (Copyright: Alek N.):
– 2 części soku ze świeżego kokosa + 1-2 części rumu Mórz Południowych Port of Refuge (to nazwa głębokiej, typu fiord, zatoki na Vava’u, uważanej za najbezpieczniejszy port na Pacyfiku; stoimy w jednym z ramion tej zatoki) + plasterek lokalnej pomarańczowej limonki (nie jest kwaśna, tylko słodko-gorzka) + kostka lodu.

Nie spieszymy się. Obok nas kilka innych jachtów. Sączymy drinka pooowolutku. Wokół lazurowa woda i kolorowe rybki. Za godzinę (czasu Tonga) będzie złocisto-różowawy zachód słońca – piękny! Sączymy drinka powolutku – w tempie Południowego Pacyfiku: takiego spokojnego, luźnego tempa życia i pracy jak na wyspach Pd. Pacyfiku nie spotkaliśmy nigdzie indziej na świecie. I tak, w takim tempie żyjemy teraz, i żeglujemy, od wysepki do wysepki Vava’u. Polecamy Rodakom takie tempo, nie jakiś tam „wyścig szczurów”!
Cheers, Asia i Alek

Pacyfik
20.07.10

20.07., 1800 TT (0500 UT), poz. 18 10,7 S, 176 21,7 W. Wczoraj (pon. 19tego) z żalem opuściliśmy Vavau. Na wyjściu „żegnało” nas stado wielorybów, 6-7 szt., z tego dwa w odl. 100-150 m od lodki! Vavau jest jednym z miejsc, gdzie właśnie teraz, w lipcu, przypływają wieloryby, aby tu w ciepłych wodach urodzić młode. Cały czas trudna żegluga: silny wiatr z tylu (ESE – SE 23-25w), duża, 4metrowa fala, obok długiej, oceanicznej, także wściekła, krotka, poszarpana, rzucająca jachtem jak piłką. Grot na 3cim refie, fok na motyla. Dużo ręcznego sterowania, bo autopilot w tych warunkach słabo sobie radzi.

W niedzielę, na kotwicowisku przy Coral Gardens mieliśmy fantastyczne pożegnanie: ucztę tongańską z tradycyjnymi potrawami z pieca ziemnego zwanego umu. Na ucztę zaprosił nasz Australijczyk, wprost przed którego domem staliśmy przez 2 dni na bojce w odl. 200m. Ucztę przyrządzili Tongijczycy Vasi i Lepu z całą ich tongańską rodziną, na której terenach dom został wybudowany – a powodem do festy było właśnie zakończenie budowy. Jedzonko było pyszne, różnorodne, pieczone w liściach taro i banana, i było tego mnóstwo!

Tonga, i Vavau, to bardzo zapuszczony kraj, bieda aż piszczy, w sklepach pustki – ale ludzie sobie sami radzą (jak za PRLu, na przyjęciu jest wszystko) Tongijczycy to ludzie niesłychanie przyjacielscy, gościnni, życzliwi i uczciwi (mimo że do niedawna byli to budzący postrach na południowym Pacyfiku okrutni wojownicy i ludożercy). Biali żartują sobie z Tongijczyków mówiąc o Tonga Time (w nawiązaniu do dziwacznej, 13-godzinnej różnicy czasu do UT): Tonga Time, czas Tonga, ma oznaczać: zrobi się, być może, kiedyś – spokojnie, powolutku. Tymczasem, np. odprawy były tu zawsze szybkie, sprawne i z uśmiechem – a jak trzeba coś załatwić i umówisz się z kimś na g. 14 – to o 1430 na pewno będzie. Tongijczycy, mimo biedy, wydają się szczęśliwi z tym swoim spokojnym rytmem życia. A przy okazji. Leszek z OZ doniósł nam, że Królestwo Tonga było ponoć pierwszym i najpewniejszym sojusznikiem Polski we wrześniu 1939r: gdy królowa Salote (bardzo mądrze i długo rządząca absolutna władczyni, miała 2 metry wzrostu, ale tu wszyscy ludzie są wysocy) usłyszała wieczorem w radiu o napaści Niemiec na Polskę, to natychmiast wypowiedziała Niemcom wojnę: z racji różnicy czasu, zrobiła to jeszcze 1go września, podczas gdy Anglia i Francja dopiero później. Podobno dzieci uczą się o tym w szkole, dlatego wiedzą, gdzie jest Polska (faktycznie wiedzą, sprawdzaliśmy!).

Główną potrawą uczty było lu, czyli jakby pieróg-paczuszka z liśćmi taro i mięsem, polane mleczkiem kokosowym, zawinięte w paczuszkę z liści banana i pieczone w piecu ziemnym. PYCHA! Można zrobić, z pewnymi modyfikacjami, u siebie w domu: zamiast liści banana, paczuszkę robimy z folii alu, wykładamy to liściem kapusty i liśćmi szpinaku (zamiast taro), wrzucamy kawałki pokrojonego mięsa, cebulę, sól i przyprawy do smaku, polewamy puszką mleczka kokosowego i zamykamy paczuszkę u góry, jak worek (nie zawijamy! – żeby sos nie uciekł). Wkładamy na pół godz. do nagrzanego piekarnika (paczuszka to porcja na 1 osobę).
Smacznego, czyli malo! Asia i Alek

Pacyfik
21.07.10

21.07., 1500LT (0200 UT), weszliśmy właśnie na wody Fidżi, poz. 17 50,0 S 178 13,6 W. Do portu Savusavu jeszcze ze 140 mil. Cały czas trudna żegluga, na motyla z grotem na 3.refie, wiatr SE 23w, fala 3-4metrowa, ale długa, oceaniczna, więc łatwiejsza. Sterujemy ręcznie, bo w takich warunkach człowiek jest lepszy niż maszyna (rzadko się to już dziś zdarza!). Po wejściu za pierwsze rafy okalające Fidżi fala wyraźnie się zmniejsza. A zaraz będzie wielkie mnóstwo dalszych raf przed podejściem do Savusavu, będzie dużo slalomowania – zobaczymy, czy C-map jest tu OK, czy kłamie tak jak w Tonga. Chłodno, i chlapie, zwł. w nocy, gdy więcej jedzie autopilot (i tak nie widać fali, więc różnica w sterowaniu człowieka i maszyny zmniejsza się) – trzeba zakładać bawełniany T-shirt i pełen sztormiak. Pozdrawiamy, A&A

Fidżi
23.07.10

23.07., stoimy w SavuSavu, na Fiji, na bojce tut. mariny (tanio), poz.16 46,6 S, 179 19,7 E.) Na Fidżi C-map działa OK! Na Fidżi jest fajnie i tanio, zaopatrzenie b.db., tanio, ceny prawie jak w Panamie. W SuvaSuva odprawa poszła sprawnie i szybko, miasteczko malutkie, nie bardzo jeszcze turystyczne (i dobrze), okolice ładne: stoi się jak na Jez. Bodeńskim w Szwajcarii: zatoka SavuSavu, duża, otoczona jest dookoła górami (a u wejścia rafa), wiec jest tu cicho, spokojnie,wrecz zacisznie. A na kotwicowisku na bojkach jachtów prawie tyle co na Tahiti (więcej o Fidżi później). Wczoraj (22.07.) o g. 1319 LT przekroczyliśmy południk 180, i jesteśmy już na półkuli wschodniej.
Gula! (czyli pozdro, po fidżiańsku) A&A

Fidżi
25.07.10

25.07., poz.16 46,6 S, 179 19,7 E. Od kilku dni stoimy w Fidżi, w porciku w małym ale b. ciekawym miasteczku SavuSavu, na drugiej co do wielkości wyspie Vanua Levu. Nie jest ona, na szczęście, bardzo rozwinięta turystycznie, mimo ze jachtów tu na kotwicowisku na bojkach tyle, co w Papeete. Ludzie tu bardzo sympatyczni i życzliwi, wielka mieszanka ras i narodowości: obok lokalnych Melanezyjczyków, ogromną grupę stanowią Hindusi, którzy zdominowali tutejszy handel. Może dzięki temu jest tu wszystko i jest tanio, niemal tak tanio jak w Panamie (która jest chyba najtańszym miejscem na świecie). Wyspa bardzo zielona, górzysta, jutro (pon.) obwozić nas po niej będą nasi nowi znajomi, sympatyczna starsza para z Izraela (rodzina z W-wy), podróżujący po całym świecie od przejścia na emeryturę, a w wyniku tych podróży, na miejsce stałego zamieszkania wybrali właśnie tę fidżiańską wyspę. Wszyscy tu nam radzą, aby właśnie tu spędzić najwięcej czasu na Fidżi. Nie będziemy więc pewnie odwiedzać licznych tu i ponoć ciekawych, ale bardzo turystycznych wysepek-kurortów – zwł., że wg oficjalnej instrukcji, którą dostaliśmy od Immigration, w każdej odwiedzanej wiosce musimy spotkać się z miejscowym wodzem, podarować mu 0,5kg kavy, i wypić to wraz z nim, wpadając w stan szczęśliwej błogości… Kava, to halucynogenny napar z wysuszonych, sfermentowanych i zmielonych korzeni pewnego gatunku krzaka pieprzowego. Smakuje to podobno paskudnie: wygląda jak brudna woda i takoż smakuje. W przeciwieństwie do alkoholu, nie powoduje agresji, a wręcz przeciwnie: wprowadza w stan uspokojenia, letargu, wewnętrznej szczęśliwości. We wszystkich wioskach i miastach południowego Pacyfiku na zachód od Wysp Cooka, w każdy piątek wieczorem mężczyźni gromadzą się w „Klubach Kavy”, gdzie oddają się tradycyjnemu rytuałowi picia kavy. Te „kluby”, to najczęściej rozłożyste, cieniste drzewo w centrum wioski. Trzeba wypić duszkiem 3 spore czarki tego płynu, by wprowadzić się w stan szczęśliwości, w którym to stanie mężczyźni pozostają do sobotniego południa. Dawniej kobiety nie uczestniczyły w rytuale picia kavy, teraz w wielu miejscowościach istnieją kluby kavy dla kobiet. My jak dotąd nie uczestniczyliśmy w rytuale, bo, oprócz konieczności picia tego paskudztwa, zamiast potem leżeć pod drzewem w stanie błogości, musimy na noc wracać pontonem na łódkę (którą trzeba na kotwicowisku w nocy znaleźć – to nie zawsze takie łatwe!) – gdzie możemy oddać się tradycyjnemu prasłowiańskiemu rytuałowi picia piwa.
Bula! A&A


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com