Inonezja – Borneo
01.12.10

01.12., 1200 Borneo Time (0500 UT), poz. 02 037,2 S; 108 37,2 E. My właśnie jesteśmy w drodze do Singapuru (dokąd mamy ok. 300 mil), z Borneo, gdzie podczas wycieczki do dżungli widzieliśmy mnóstwo orangutanów – wielkie przeżycie, spotkać w dżungli tych naszych bardzo sympatycznych kuzynów! Do Równika jeszcze ponad 200mil. Żegluga taka sobie – albo nie wieje, albo wieje prosto w dziób, silne i zmienne prądy, a w nocy wokół nas jakby bardzo oświetlone miasto na morzu – to setki krewetkowców, łowiących ze światłem, bardzo silnym światłem „na wabia” (krewetka „myśli”, że to dzień i wypływa na powierzchnię, a tam już czeka na nią siatka…). Poza tym, widać, że to już pora deszczowa – codziennie po południu przechodzą potężne ulewy, ze szkwałami z różnych kierunków.

Indonezja, Pacyfik – podsumowanie
A teraz jeszcze o Indonezji i odprawach na Pacyfiku, czyli PORADY dla innych żeglarzy:

Po Indonezji pływaliśmy bez odprawy. W Kupang pojechaliśmy 7 km do Customs i Immigration, żeby napraszać się żeby nas odprawili: wcześniej załatwiony, zgodnie z informacją na www.noonsite tzw. Cruising permit na Indonezję, to jakaś wielka i kosztowna pomyłka: kosztowało to $330, a tu nikogo to nie interesuje. Na 3-miesięczne wizy wydaliśmy $120, też niepotrzebnie (do 30 dni wiza jest bezpłatna). W Kupang wymyślili kaucję 25% wartości jachtu, płatna przy odprawie wjazdowej i do odebrania (podobno) przy wyjeździe. Ale za 50-100$ łapówki dla customs można bez kaucji… Immigration, health, quarantine też chcą łapówki. Oficjele tu niebywale skorumpowani, i otwarcie żądają łapówki. My niby mieliśmy ten permit i kosztowne wizy na 3 mies., ale czujemy się nabici w butelkę: gdy w Kupang zażądali od nas kolejnych pieniędzy na łapówki, to odmówiliśmy i powiedzieliśmy, że rezygnujemy z Indonezji i płyniemy prosto do Singapuru (podobnie zachowała się cała flotylla Blue Water Rally). Ciekawe, że na stronie www.noonsite pisali, ze nie ma żadnych dodatkowych kosztów przy odprawach, a w Kupang odprawa sprawna i przyjemna. Niestety już nie. Przepłynęliśmy więc całą Indonezję bez odprawy, i nikt nigdzie o żadne papiery i odprawy nie pytał; wyjechaliśmy tez bez odprawy, i dobrze. Czyli, rada: albo, jak my, nie zgłaszać się nigdzie i pływać bez odprawy, albo nie załatwiać żadnego cruising permit, tylko trzymać kasę na łapówki, i to wystarczy w Indonezji (oczywiście, jest to porada nieoficjalna…). W ogóle, najlepiej raczej unikać port of entry, a na kotwicowiskach w małych wioskach czy miasteczkach nikt się wami nie zainteresuje. W ogóle, to już się nauczyliśmy: w tych krajach, nie trzeba się nigdzie zgłaszać samemu, to cie sami nie zauważą. Odprawy można olać także w Tonga (są kosztowne i uciążliwe) – chyba, że chce się do stolicy, Nukualofa, ale nie warto, trzeba za to koniecznie na Vavau, ale tam cię nie zauważą jak się nie zgłosisz samemu. Można tez darować sobie odprawy na Vanuatu, sami też cię tam nie zauważa. Nie da się uniknąć odpraw, i to kosztownych, w Australii (AUD 330) i na Fidżi; na dodatek trzeba im 4 dni wcześniej zgłosić emailem datę przybycia i port of entry: będą czekać. Warto się odprawić we Francuskiej Polinezji: łatwo, miło i bezpłatnie; najlepiej na Hiva Oa w Autuna (ale wcześniej można wejść na inne wyspy, tylko po cichu) – za to po odprawie wyjazdowej na Tahiti można wziąć tanie duty free paliwo w marinie (mimo, że możesz jeszcze zachodzić na inne francuskie wyspy). W końcu, French Polinesia to Europa, tak jak my! Może te rady komuś z Was kiedyś się przydadzą. Oby! A&A
Równik
05.12.10

Po raz wtóry w tym rejsie przekroczyliśmy Równik: w sobotę 4go grudnia, o 5 nad ranem, na długości 105 12 E, na wysokości Borneo. I, po raz pierwszy w tym rejsie od Florydy, byliśmy poubierani w ciepłe kurtki i sztormiaki! Ciepłe kurtki na Równiku! A to dlatego, że zamiast normalnego tu o tej porze roku monsunu z NE, mieliśmy przez 3 dni sztorm, zimny wiatr prosto w dziób, NW25 – 30 w, do tego nieustające potężne ulewy ograniczające widoczność do 200-300 metrów, no i zwykle tu silne prądy pływowe. Po raz pierwszy w tym rejsie musieliśmy halsować.

Teraz, znów na silniku, w drodze do Singapuru: 05.12., g. 1500 LT (0800 UT), poz. 01 14,4 N; 104 58,7 E.

Przypomnijmy, nasz rejs, REJS ASI I ALKA (PRAWIE) DOOKOŁA ŚWIATA zaczęliśmy z Florydy (St. Petersburg) 10go lutego. Przez Kanał Panamski przeszliśmy 23 marca, po raz pierwszy Równik przekroczyliśmy 1go kwietnia, kolo Galapagos. Poprzez wyspy Pacyfiku (Markizy- Tuamotu – Wyspy Towarzystwa – Cook Islands – Tonga – Fidżi – Vanuatu), dotarliśmy we wrześniu do Australii (Cairns), a 27.09. mijając trawers Cape York opuściliśmy Pacyfik. Z Darwin 27.10. wyruszyliśmy do Indonezji, która teraz właśnie, po ok. miesiącu żeglugi, opuszczamy, płynąc do Singapuru. Przebyliśmy dotychczas ok. 15 tysięcy mil. Żeglujemy na liczącej 8,5 metra długości Mantrze ASIA, tej samej łódce, na której wcześniej Asia płynęła dookoła świata w swym samotnym non-stop rejsie, nieco ponad rok temu. Dla tej bardzo dzielnej łódki (r. bud. 2005, stocznia A. Armińskiego) jest to już trzeci rejs dookoła świata! Do największych przeżyć tego rejsu zaliczamy pobyt na kraterze czynnego wulkanu Mt.Yasur na Vanuatu, trzęsienie ziemi o sile 7,5 st. w skali Richtera, które przeżyliśmy w supermarkecie w Port Vila (Vanuatu), oraz spotkanie w dżungli z orangutanami, na Borneo, niecały tydzień temu. Najciekawsza żegluga, to chyba przez wyspy i rafy australijskiej Wielkiej Rafy Koralowej – najtrudniejsza, to chyba właśnie tu, na wodach Indonezji, a to dlatego, ze generalnie brak tu wiatru, natomiast pomiędzy wyspami występują bardzo silne i o zmiennych kierunkach prądy i wiry, często tak silne, ze na naszym silniku nie dawaliśmy rady posuwać się do przodu! No i do tego jeszcze – o czym wyżej – sztorm, zamiast przyjemnego monsunu. Ponadto, na wodach indonezyjskich, oprócz „zwykłych” śmieci (plastiki), pełno jest niesionych z rzek przez prądy wielgachnych drewnianych kłód i całych pni drzew. Lepiej w to nie uderzyć, w dzień obserwujemy – ale w nocy, czy w sztormie, nie da rady zauważyć czegoś takiego zawczasu. Teraz przed nami Singapur, Malezja i Tajlandia, skąd planujemy wyjść ok. połowy stycznia (po zakończeniu sezonu monsunowego) na Ocean Indyjski, i dalej Sri-Lanka – Malediwy – Oman – Zatoka Adeńska w konwoju (ok. połowy lutego) – Morze Czerwone – Kanał Sueski – Izrael – Cypr – i Adriatyk, gdzie we włoskim porcie Monfalcone ok. maja-czerwca 2011 planujemy zakończyć nasz rejs, a Mantra ASIA tym samym zaliczyłaby swoje trzecie kółko dookoła świata.
Ahoj! Asia i Alek

Malezja
06.12.10

06.12., Stanęliśmy w marinie w Johor Bahru (Malezja, naprzeciwko Singapuru). A zatem, back to civilisation Western style! To jednak miło, jednak warunki w Indonezji, syf bród i smród były, mimo uroków przyrody, były na dłużej trochę jednak męczące. Teraz jest normalne, czyli: czyściutkie miasto, autobusy, gdzie wiadomo, ile kosztuje bilet, a nie ciasne minibusiki, gdzie trzeba się targować, sklepy pełne towarów, normalne WC i prysznice (bo w Indonezji, WC to muszla i obok wiadro z woda i czerpakiem, tak samo, wiadro i czerpak, wygląda prysznic), ludzie, z którymi można się dogadać (po angielsku). Warsztaty, gdzie można kupić części i dokonać napraw sprzętu czy silnika z ufnością, że nie spartolą. Tanio, nawet marina, bardzo elegancka, jest za DARMO! nigdy się z darmową mariną nie spotkaliśmy nigdzie indziej! Bardzo ciepło, jednak nie upiorny upał, warunki łagodzi pora deszczowa i codzienne, odświeżające atmosferę opady. Planujemy tu postać ok. 2 tyg.

Aha, w Malezji i Singapurze odprawy są bezpłatne i bezbolesne, załatwia je marina.
Salam, Asia i Alek

Wizyta w Singapurze

12.12.10
12.12., Nadal stoimy w bezpłatnej marinie w Danga Bay, Johor Bahru, Malezja. Super tu, pełna cywilizacja, jakiej dawno nie doświadczyliśmy, a trochę się już za tą naszą europejską cywilizacją stęskniliśmy. Wczoraj pojechaliśmy autobusem do Singapuru: wrażenie ogromne, pozytywne. To olbrzymie, doskonale utrzymane, czyściutkie miasto, ani papierka na ulicy – i wcale nie jest to państwo policyjne: w ciągu całego dnia nie widzieliśmy ani jednego policjanta. Doskonale utrzymane autostrady, jakich nasz kraj może tylko pozazdrościć. Przepiękne nowoczesne wieżowce z ogrodami na dachach i na ścianach (tak, tak, na ścianach !). To miasto-ogród, jak chwalą się Singapurczycy. Ludność Singapuru, to głównie Chińczycy, ale także Malajowie, Hindusi i mnóstwo innych mniejszości. Widzieliśmy stare świątynie hinduskie i chińskie, meczety i kościoły chrześcijańskie, a nawet synagogę. I wszyscy żyją tu w zgodzie i tolerancji, a np. piękną tradycją jest odwiedzanie świątyń innych wyznań i modlenie się tam wspólnie z współobywatelami innej wiary. Bogato tu, to widać; drożej niż w Malezji, ale znacznie taniej niż np. w Polsce. Ogromne centra sklepowe, gdzie można kupić wszystko. Pełno małych restauracyjek, gdzie można za psie pieniądze i szybko zjeść coś fajnego, z dowolnej kuchni. Oczywiście, ćwiczyliśmy kuchnią chińską, skoro byliśmy w Chinatown w chińsko-malajskim mieście. Singapur, to jednak przede wszystkim ogromny port, jeden z największych na świecie: znacznie większy od np. Rotterdamu, największego portu Europy, jest sam nowy terminal chemiczny, dokąd zabłądziliśmy bo mamy stare mapy elektroniczne (na naszych starych mapach elektronicznych tego terminalu w ogóle nie ma, dobudowano wielki kawał wyspy, żeby postawić nowy port!). A przekraczanie torów wodnych, z ruchem większym niż na Kanale La Manche, to doprawdy ekscytujące doświadczenie! Ale teraz, w marinie, mamy trochę prac – i dużo spokoju.
Wen-hou! (czyli, pozdrawiamy) A&A

Johor Bahru, Singapur

16.12.10
Znowu w morzu! 16.12. rano, po miłym ale i pracowitym pobycie we wspaniałej i na dodatek darmowej marinie Danga Bay (Malezja, tuż koło Singapuru) wypłynęliśmy na północny zachód, w kierunku malezyjskiej wyspy Penang. Na wysokości portu Singapur, slalom przez kotwicowiska i tory wodne pomiędzy setkami, naprawdę setkami statków na kotwicy i w drodze; do tego liczne małe kutry rybackie i sieci – emocji nie brakowało! Teraz, po odejściu od Singapuru, ruch trochę zmalał, ale zawsze mamy kilkanaście statków w polu widzenia. O godz.1800 LT (1000 UT) nasza poz. 01 29,2 N; 103 10,9 E. Żeglujemy bajdewindem na zewnątrz toru wodnego, ale nie trzeba halsować. Pada, ale w końcu to pora deszczowa, i pada codziennie.

W sympatycznej Danga Bay marinie poznaliśmy mnóstwo ciekawych żeglarzy: z RPA, USA, Kanady, Holandii, poznaliśmy też bardzo fajnego polskiego żeglarza z Australii, Piotra. Wszyscy od razu chętni do pomocy. Tych spotkań z ciekawymi żeglarzami też nam brakowało w Indonezji. Wczoraj na cały dzień pojechaliśmy do Singapuru – to miasto zrobiło na nas wielkie i pozytywne wrażenie. Bardzo ciekawe, mieszanka ras i narodowości: przeważają Chińczycy, ale liczni są też Malajowie, Hindusi i Biali. Widać, że miasto bogate i ciągle szybko – ale z głową – rozwijające się: na wydartych morzu terenach budują nowy port, oraz nowe City – zachowując jednak charakter miasta-ogrodu, nie niszcząc całkiem sporych terenów dżunglowych w tym malutkim państwie-mieście. Wjechaliśmy na 57. piętro przepięknego, nowoczesnego hotelu Marina Bay Sands: na szczytach 3ech liczących po 57 pięter wież w kształcie X, położony jest taras widokowy w kształcie statku – a na „pokładzie” ogrody, baseny, restauracja. Z góry rewelacyjny widok na prawie cale państwo, na porty i kotwicowiska z setkami statków, na piękne, nowe City ze szklanymi wieżowcami. Byliśmy też, dla odmiany, w ZOO: małe, ale bardzo ładne, bo położone w środku pozostałości singapurskiej dżungli; gromadzi głównie ciekawe zwierzęta z tego rejonu świata. Singapur, to naprawdę światowy poziom! Podobnie zresztą najwyższy poziom reprezentuje Malezja, przynajmniej ten stan i miasto Johor Bahru, które poznaliśmy, to poziom cywilizacyjny miasta to raczej Niemcy czy Anglia, a nie Polska. No, ale Malezja też bogata, ma ropę.

Jeszcze PRAKTYCZNE UWAGI dla innych żeglarzy: położona w rozrywkowej części miasta Johor Bahru marina Danga Bay Marina ( poz. 01 28,2 N, 103 43,3 E) jest DARMOWA! Płaci się tylko za prąd. Jeśli zostawiasz jacht bez załogi na dłużej, płacisz 50 Ringitt (RM, = ok. 50 zł) tygodniowo, i ktoś sprawdza cumy, wietrzy jacht, itd. Do Singapuru autobusem ok. godzina drogi. Jedzie się luksusowym busem spod Tune Hotel, w obie strony 25RM (= 25 zł). Do hotelu Tune (widać go z mariny, biało-czerwony budynek) trzeba dojść ok. 15 min. w stronę przeciwna niż do miasta; warto być pół godz. wcześniej, a dzień wcześniej się zarezerwować. Są 4 busy codziennie; najlepiej wyjechać o 7:30 rano i wracać o 20tej; w Singapurze wysiadasz właśnie pod hotelem Marina Bay Sands, czyli w samym centrum. Nie jechać miejskim autobusem do Singapuru, bo to tylko trochę taniej, a straszna mordęga i dużo dłużej!
Pozdrawiamy, A&A

Malezja

17.12.10
17.12., dziś po południu dopadła nas sumatra – czyli lokalny, silny ale krótkotrwały wiatr (wiało przez ok. 2 godz.), wiejący od indonezyjskiej wyspy Sumatra, czyli, w naszym przypadku, dokładnie w dziób, z NW. Przy zderzeniu z przeciwnym, stałym prądem płynącym wzdłuż brzegów Malezji na NW, od razu zrobiła się duża fala. O halsowaniu tutaj mowy nie ma, gdy cały czas w polu widzenia mamy ze 20 wielkich statków, na kotwicy lub w drodze, plus dziesiątki małych kutrów (w nocy bez świateł pozycyjnych) i holowniki ciągnące wielkie barki (w nocy nieoświetlone!, oraz wieże wiertnicze). Sumatra potrafi wiać do 50 – 60 węzłów, na szczęście nas dopadło „tylko” 30w. W tych warunkach, na wiatr i pod fale nasza Mantra ASIA na swym małym silniczku posuwała dzielnie 4 węzły (oczywiście, z pomocą rzeczonego prądu). Po 2 godz. wiatr siadł, do 13 – 15w i zrobił się bardziej korzystny, fala tez szybko siada, więc żagle góra i żeglujemy! Zrobiło się jednak chłodno i mokro, jedziemy w sztormiakach. Cały czas płynąć blisko brzegu, widzimy kolejne wielkie porty z ogromnymi statkami na redzie, a na brzegu wielkie miasta, z nowoczesnymi wieżowcami. Na morzu zaś liczne wieże wiertnicze – źródło bogactwa Malezji. Poz. o g. 1800 LT (1000 UT): 02 34,2 N; 101 36,3 E. Salam!

Malezja
23.12.10

23.12., o g. 5pm wyszliśmy z mariny w Georgetown, na malezyjskiej wyspie Penang, i płyniemy na inną wyspę, Langkawi, gdzie chcemy spędzić Święta. Do Langkawi, wolnocłowej i podobno bardzo pięknej wyspy mamy ok. 60 mil, i chcemy być tam jutro rano. Nasza poz. godz. 1800 LT (1000 UT) 05 29,2 N; 100 19,2 E. W marinie w Georgetown staliśmy od poniedziałku 25go. Miasto jest wielkie (pół miliona mieszkańców), zrobiło na nas wielkie, pozytywne wrażenie. Historyczne centrum miasta, gdzie staliśmy, liczy ok. 200 lat i jest zaliczane do Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Jest bardzo zadbane, liczne zabytki pięknie i starannie odnowione. Pełno starych świątyń różnych, zamieszkujących miasto narodowości: Chińczycy żyją tu od XVI wieku, i wytworzyli własną, odrębną od macierzystych Chin kulturę i język (mieszanka chińskiego i malajskiego). W mieście pełno bogatych starych domów i świątyń chińskich, są tez liczne, również niesłychanie bogato zdobione i bardzo kolorowe świątynie hinduskie, są kapiące od złota świątynie buddyjskie, oczywiście są także meczety malajskie, arabskie, pakistańskie, no i kościoły chrześcijańskie rozmaitych denominacji. W porze przedświątecznej pełno choinek ze śniegiem i Mikołajem na saniach, a przy meczetach choinki i dekoracje Świąteczne zdominowane są przez rogaliki półksiężyca. Pełno też malutkich restauracyjek różnych kuchni, gdzie można zjeść bardzo tanio i pysznie potrawy z różnych części Azji: obiad dla dwojga, ok. 15 RM (= 15 zł), do tego niestety bardzo drogie piwo: butelka 0,66l 7 – 9 RM (= 9zł) (czyli tyle co cały obiad!) – ale, ile dziś kosztuje piwo w centrum Warszawy? No właśnie tyle… W tym muzułmańskim głównie kraju można też bez problemu kupić wódkę polską, 0,350l = 15zł (tylko, po co?…). Za to wina są rzeczywiście bardzo drogie. Nowa część miasta to rzędy niesłychanie nowoczesnych szklanych biurowców, i pięknych, 50cio-pieterowych apartamentowców – coś jakby Ursynów, tylko że Ursynów przy Georgetown w Malezji wygląda jak skromna, mała wioska z ub. stulecia… Miasto, podobnie jak i cała Malezja, widać że bogate, i rozwija się z rozmachem i w oszałamiającym tempie. Jest tanio. Marina wprawdzie nie darmowa, jak w Johor Bahru, ale za to po centrum kursuje darmowy autobus miejski, którym można wszędzie dojechać. W sklepach też tanio.

Święta, jak pisałem, chcemy spędzić w Langkawi, a na Sylwestra i Nowy Rok płyniemy do Tajlandii (Phuket, lub inna wyspa tego ponoć bardzo pięknego archipelagu, od Langkawi ok. 90 mil). A NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE już teraz załączamy dla Wszystkich Naszych Przyjaciół i Czytelników: oby nam się dobrze wszystkim działo! Asia i Alek

Malezja, Langkawi
30.12.10

Sylwester w Malezji – brzmi to jak oferta biura podróży, ale faktycznie, ze wszystkich krajów które dotąd poznaliśmy, muzułmańska Malezja wydaje się najbardziej przyjazna: zero problemów ani kosztów przy odprawach, ciekawa mieszanka kultur i narodowości, ludzie przyjaźni, życzliwi większość muzułmańska, ale wszędzie Białego pozdrawiają życząc Merry Xmas; przyroda piękna i ciekawa, zwł. tu, na wyspie Langkawi, porządek, czysto, bezpiecznie – i tanio, chyba najtaniej na świecie: paliwo 1,80 zł/litr, piwo 1,40/puszka, wino 50zl/5-litrowy kartonik, wódka Jelzin 3-litrowy kartonik 30zl (w muzułmańskim kraju!), markowe szorty 40zl, marina 25-30zl/doba. Wbrew zatem wcześniejszym planom, Sylwestra i N.Rok witamy w Malezji, na Langkawi, wspólnie z zaprzyjaźnionymi załogami trzech jachtów z N.Zelandii. Zmieniliśmy tylko port: kotwiczymy teraz w głównym mieście Langkawi, Kuah. I co za spotkanie! W Kuah odbywają się właśnie Mistrzostwa Świata w klasie Optymist – jak tylko weszliśmy do centrum regatowego, pierwszą osobą, którą spotkaliśmy był …Maks, reprezentant Polski, syn naszych przyjaciół Hiny i Jabera!
Dziękujemy, jeszcze w starym roku, wszystkim za życzenia, i – sama sama! ( po malajsku: tego samego) dla wszystkich Was, Kochani! Asia i Alek


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com