Erytrea
01.03.11

01.03. Afryka! Prawdziwa, czarna Afryka, choć w skali mini: stoimy na kotwicy w zatoczce bezludnej koralowej wysepki Shumma, niedaleko Massawa. (poz. N 15*32,0; E 039*59,6.) Shumma, to część należącego do Erytrei archipelagu Dehalak, raju dla miłośników snorkelowania i nurkowania. Krajobraz, jakiego dotychczas nie widzieliśmy: na malutkiej, wystającej wszystkiego 3-4 m npm wysepce – prawdziwa sawanna! Wysuszona, żółta trawa, trochę równie wysuszonych krzewów, i klasyczne dla sawanny, parasolowate drzewa. A wokół – rafa koralowa. Na tej sawannowo-koralowej wysepce jesteśmy zupełnie sami, jeśli nie liczyć licznych flamingów, pelikanów, gęsi i innego ptactwa. Jutro będziemy łazić po tej wyspie. Rafa wokół istotnie bardzo ciekawa, żywa, kolorowa, nie zniszczona, dużo tu nie spotkanych przez nas nigdzie indziej korali nie tyle czerwonych, ile fioletowych. Woda bardzo ciepła, naprawdę jak w wannie, cieplejsza niż powietrze, cieplejsza niż gdziekolwiek indziej (ale tez M. Czerwone to najcieplejsze morze świata).

Wcześniej, żegluga aż za spokojna: wiatru tyle, co nic: N-NW 3-6w, morze jak lustro, silnikujemy. Wokół w morzu pełno życia: liczne głuptaki, pelikany, wysoko w gore skaczą spore ryby, wokół jachtu kręci się pełno naszych ulubionych zwierzaków morskich, tj. delfinów: są małe, z bardzo długim nosem, bardzo wesołe.

Nastąpiła zmiana planów: rezygnujemy (podobnie jak inne jachty z naszego konwoju) z wchodzenia do Massawa w Erytrei. Nie płyniemy do Massawa, bo w tych tu stronach nie wiadomo już, co gorsze: piraci, terroryści, czy rządy tych krajów. Właśnie dostaliśmy ostrzeżenie z US State Dept., żeby nie podróżować do Erytrei: ponoć władze, bez żadnego powodu, zatrzymują tam cudzoziemców (jak dotąd, tylko Amerykanów) i przetrzymują tygodniami w zamknięciu, w strasznych warunkach, bez jedzenia i bez WC. Poza tym, w Erytrei nic nie ma, najbardziej podstawowe artykuły są na kartki, ponoć zaprzestano produkcji piwa (a na to właśnie liczyliśmy, jako ze Erytrea to w tym regionie jedyne państwo chrześcijańskie, gdzie nie obowiązuje zakaz spożywania alkoholu). Planujemy zatem, idąc na północ, kręcić się po takich właśnie jak Shumma koralowych wysepkach i atolach, jakich pełno tu wzdłuż wybrzeży Erytrei i Sudanu. Wysepki te, to podobno raj dla miłośników snorkelowania i nurkowania. Zobaczymy, mamy ok. miesiąca na dotarcie do Kanału Sueskiego, niecałe 1,000 mil.
Pozdrawiamy, Asia i Alek

PS. Trasa naszego konwoju Ptaszek Morski, oraz najdokładniejsze MAPY Z TRASĄ całego naszego rejsu, znajdują się na stronie Roberta Krasowskiego, zamieszkałego w USA lekarza, krótkofalowca i żeglarza, wielkiego przyjaciela wszystkich polskich żeglarzy oceanicznych: gdziekolwiek byśmy nie byli, Robert zawsze przygotuje specjalnie dla ciebie prognozę pogody. Strona Roberta, to:www.anchorsat.info

PS. dla Roberta: 01.03., g.1200 LT (0900 UT) poz. 15 23,9 N; 040 13,2 E.

Massawa – Erytrea
04.03.11

04.03., USA kłamią! i to jak! jednak popłynęliśmy do Massawa – i dobrze! Co za przyjemna niespodzianka! Stoimy w porcie, przy nabrzeżu handlowym, poz. 15*36,6 N; 039*28,4 E. Miasteczko bardzo urokliwe, wygląda jak mocno zapuszczone włoskie miasteczko; architektura to mieszanka stylu włoskiego i arabskiego (Jemen jest tuż naprzeciwko, tylko 6 godzin żeglugi promem). Wbrew temu, co wypisuje w oficjalnych komunikatach amerykański Departament Stanu, jakoby Erytrea była niebezpiecznym miejscem dla cudzoziemców, zwł. Amerykanów, zatrzymywanych rzekomo „bez powodu”, władze portowe i imigracyjne są tu niebywale przyjazne, odprawa bez problemu, ludzie na ulicach tez przyjaźni – nie czujemy żadnego zagrożenia, żadnych śladów policyjnego państwa, w ogóle, zero policji! Miasto bardzo, bardzo czyste, najczyściejsze miejsce jakie spotkaliśmy w naszym rejsie, (nawet czyściej tu niż w Singapurze!) – mimo że miasto po wojnie jest w strasznej ruinie. Ludzie bardzo przystojni, dziewczyny śliczne, wszyscy bardzo starannie, całkiem modnie i czysto ubrani, widać, że dbają o to, by dobrze wyglądać. Zaopatrzenie OK, wcale nie na kartki (jak twierdzi US State Dept.), chociaż nie tanio. Kawa tania i najlepsza, jaką piłem w życiu, lepsza nawet niż w Italii, piwo tutejsze też tanie i bardzo smaczne, znacznie lepsze niż w Polsce! Wino lokalne, niestety, kiepskie… Podobne doświadczenia miały inne jachty z naszego byłego konwoju, które zdecydowały się wejść do Erytrei.

Jeśli idzie o ostrzeżenie US State Dept., które nas początkowo mocno zmroziło, to nie wiadomo wcale, czy faktycznie zatrzymano tu Amerykanów „bez powodu”, jak twierdzi State Dept. USA są w stanie niby-wojny z Erytreą, obłożyły ten najbiedniejszy kraj świata sankcjami (pogarszając jeszcze sytuację w kraju), podobno za to, że Erytrea nie przestrzega ONZetowskiego porozumienia pokojowego z Etiopią. (wprawdzie Izrael nie przestrzega żadnej ONZetowskiej rezolucji w sprawie Bliskiego Wschodu, ale USA żadnych karnych sankcji na Izrael nie nakładają…). Bardzo przepraszamy Erytrejczyków i tych z Was, którzy uwierzyli w brednie które, za oficjalnym komunikatem Departamentu Stanu powtórzyłem (w korespondencji z dn. 01.03), jakoby w Erytrei było niebezpiecznie, a władze rzekomo bez powodu zatrzymują i przetrzymują w okropnych warunkach obywateli USA. To nieprawda! Przypomnijmy, Erytrea była jedyną prowincją ówczesnej Abisynii, którą udało się Mussoliniemu zająć w wojnie z Abisynią. W latach 1960tych Erytrea, po wojnie z Etiopia i zapewne z pomocą ZSRR oddzieliła się od Etiopii. W Erytrei były radzieckie bazy wojskowe, m.in. jedna na wysepce sąsiadującej z tą, gdzie kotwiczyliśmy – teraz, w miejscu bazy, jest kurort dla płetwonurków. Gdy ZSRR padł, ustała wszelka pomoc dla Erytrei. Erytrea jest jedynym w basenie M. Czerwonego państwem chrześcijańskim (dlatego można tu nabyć alkohol, także lokalnej produkcji); dominuje tu Kościół Koptyjski, najstarszy kościół chrześcijański na świecie, założony ponoć przez samych Apostołów. Chcemy tu postać wszystkiego 2 dni, do niedzieli (6tego), i ruszać dalej na północ – o ile pogoda pozwoli.
Pozdrawiamy, Asia i Alek

Massawa, Erytrea
06.03.11

06.03., przed południem opuściliśmy port w Massawa. Płyniemy na północ, przy wietrze prosto w dziob N 13, trochę fali i przeciwnym prądzie robimy na naszym małym silniczku wszystkiego 2,5-3 w, okropne! Halsowanie w wąskim przejściu miedzy rafami nie wchodzi w grę. Massawa musieliśmy już opuścić, albo wykupić wizy (drogie!)

Godz. 2000 LT (1700 UT), poz. 16 00,4 N; 039 24,5 E Massawa bardzo się nam podobała, miasteczko w stylu włoskim, w kawiarenkach w podcieniach pod kolumnami siedzą ludzie (ciemnoskórzy), popijają pyszne espresso, najlepsza kawa na świecie (kawa z Etiopii i Erytrei uchodzi za najlepszą na świecie, to tu jest zresztą ojczyzna kawy), lub piwo, też wyśmienite, i bardzo tanie, lub koniak Asmara (tak jest na nalepce, Asmara Cognac!) też tani, ale już nie tak dobry… Z kolei w dzielnicy arabskiej, na placu przed meczetem faceci w długich szatach siedzą w kafejce pod rozłożystymi drzewami i również niespiesznie popijają słodką potwornie herbatkę. Piwa w sklepie nie dostaniesz, bo… brak butelek! Butelka kosztuje 3 X tyle, co piwo w tej butelce! Co nam to przypomina? Aha, skucha: wcale nie przypomina to sytuacji w komunie! Wyprodukowanie piwa jest naprawdę tańsze, niż wyprodukowanie butelki. Ale, w pożądające naszych pieniędzy rządy obłożyły alkohol wysoka akcyza – tymczasem tu, w Erytrei, rząd nie jest aż tak pazerny i tax na alkohol jest niski (Asmara Cognac, 1 litr kosztuje $5, piwo w barze $0,5). Tyle tych ekonomicznych przemyśleń… Z dobrych wieści: polski jacht Alexander, podążający powolutku naszymi śladami, jest już bezpieczny w Dżibuti.
Kemi hadirka! Asia i Alek

Erytrea, wiatr i ryba

07.03.11
07.03., po wczorajszym wietrze w dziob i silnym przeciwnym prądzie, dziś dużo bardziej udany dzień. Wiatr cały dzień kręci, od NE 14w , przez SE do S 15w (a więc cały czas niezgodnie z prognoza, która mówiła o słabym wietrze z NW… tak tu się żegluje, prognoza swoje, a wiatr całkiem inny wieje), żeglujemy na północ na motyla z prędkością ok. 6w wzdłuż wybrzeża Erytrei. Kierujemy się na kotwicowisko Kohr Nawarat wśród rafy koralowej, (już w Sudanie), gdzie będzie spotkanie naszego konwoju Ptaszek Morski. No i do tego sukcesy wędkarskie: udało się złowić niewielkiego tuńczyka, ze 3kg, taki akurat dla nas dwojga. Roboty z nim co niemiara, ale za to uczta Lukullusa: na lunch była surowa ryba marynowana w cytrynie z mleczkiem kokosowym Pacific style, na obiad przepyszne, świeżutkie filety, a na wachty nocne i na jutro będzie jeszcze zupa rybna w stylu węgierskim. Poz. o g. 1600 LT (1400 UT): 17 12,5 N; 039 04,3 E.
Ahoj! Żarłoki A&A

Sudan – Kohr Nawarat
08.03.11

08.03., koralowy i pustynny archipelag Kohr Nawarat to już Sudan, kolejny kraj na naszej trasie. Stanęliśmy tu na parę godzin (0930 LTR = 0630 UT, poz.18 14,6 N; 38 20,3 E. Popływaliśmy w morzu, połazili po jednej z wysepek – wszystkie takie same, wystające na 2m npm, piaszczyste pustynie, porośnięte rzadko wysuszonymi krzaczkami, za to wokoło piękna rafa koralowa. Ponieważ prognoza mówi, że od czwartku do niedzieli ma wiać N 20w, wykorzystaliśmy korzystny wiatr wschodni 12 węzłów, i ruszyliśmy szybko do portu Suakin, Sudan, ok. 80 mil. Aha, tu w Sudanie już mamy zasięg naszej komórki – jedyny kraj, gdzie nie mogliśmy korzystać z polskiej komórki, to była Erytrea. A propos, witając nas w kolejnych krajach nasz polski operator komórkowy podaje również nr tel do polskiej ambasady w danym kraju: otóż, proszę sobie wyobrazić, że mamy ambasadę nawet w tak ważnym dla Polski kraju, jak Malediwy!!! Ciekawe, kto i dlaczego jest tam na placówce, i ile to nas kosztuje… Pozdro, A&A

PS info dla Roberta: poz. o g.1800 UT: 18 40,3 N; 037 54,9E

Sudan
09.03.11

Wczoraj rano (09.03) stanęliśmy w porcie Suakin, Sudan, poz. 19 06,4 N; 37 20,2 E. Wejście mieliśmy bardzo dramatyczne, które raz jeszcze pokazało, jak solidarną grupa są uczestnicy naszego konwoju Seabird: przed samym podejściem do Suakin bardzo się rozwiało prosto w dziób, na wąskim i płytkim przejściu między rafami utworzyła się wysoka fala, która powodowała, że nasz silnik co chwila się zapowietrzał, trzeba było odpowietrzać, a fala dryfuje nas na rafę… Przez UKFkę zawołaliśmy „Seabirds, Seabirds, we need assistance!” – i za chwilę jeden z naszych Ptaszków Morskich pojawił się na podejściu, by, w razie czego, podać nam hol. Mieszkańcy tutejsi są czarnoskórzy, ale to zupełnie inna rasa niż w Erytrei: to bardzo czarni Murzyni, muzułmanie, chodzą w długich białych szatach zwanych dżelabija i w „Arafatkach”, kobiety jednak nie są tak zawinięte w czarne szaty jak w Jemenie, ich zawoje są bardzo kolorowe i bardzo ładne. Wszyscy są czyści, mimo że woda tu jest bardzo cenna, często się myją, co chwila myją ręce i nogi (co zdaje się jest ich wymogiem religijnym). Tu, podobnie jak w Erytrei, też nie ma bankomatów (ATMów), jest za to bardzo pomocny agent Mohammed, który załatwia wszystko. No i jest to czego dotąd mi brakowało, a co bardzo lubię: są tu stare, ponad 500-letnie ruiny dawnego miasta. Poza historycznymi ruinami, we współczesnej części miasteczka to tez ruiny, szałasy z kawałków drewna, gliny i blachy po beczkach, piaszczyste uliczki, po których wałęsają się stada kóz i osiołki, poza tym – niewiele tu jest; ale jest bazar. Bazar fantastyczny, totalna egzotyka, coś, co – jak sądziliśmy – można oglądać tylko na starych zdjęciach, tu to jest żywe! Na bazarze tanie i dobre owoce i warzywa, wszędzie łażą kozy, towary wozi się wózkami zaprzężonymi w osiołki, ludzie jeżdżą trójkołowymi mini-taxi zwanymi tuk-tuk (przerobione ze skuterków). Poza miasteczkiem, piaszczysta pustynia, na niej szałasy tubylców, którzy – co widać na bazarze – wędrują do miasteczka piechotą często po 15-20km. W Suakin wzięliśmy paliwo, tanio, $0,5/litr). Żegluga wyglądać teraz będzie inaczej, niż dotąd, a to z powodu odmiennych warunków pogodowych: odtąd, aż do Kanału Sueskiego, przeważają wiatry północne, często silne, żegluje się tylko za dnia, a na noc rzuca kotwicę gdzieś za rafą. I, jeśli wiatr w dziób jest za silny, trzeba czekać na zmianę. Teraz wieje N ponad 20 węzłów, więc wszyscy czekamy, chyba co najmniej do niedzieli. A na kotwicowisku jest nas już 7 Ptaszków.
Salam, A&A

Sudan
13.03.11

13.03., Sudan, to totalna egzotyka, tak egzotycznego miejsca nie spotkaliśmy wcześniej na naszej trasie! Myślałem, ze takie widoki można zobaczyć tylko na pocztówkach z XIX w., tymczasem mamy tu to na co dzień! Pojechaliśmy dzisiaj do Port Sudan, z Suakin 40km bardzo dobra droga (której środkiem chodzą wielbłądy…), minibusikiem, przez płaską jak stół, piaszczystą pustynię. W mini-busie, faceci w białych długich szatach, zwanych dżelabija, z mieczami przy pasach; tak samo ubrani i uzbrojeni faceci wędrują piechotą ścieżkami przez pustynie lub jada na wielbłądach czy osiołkach. Mimo tych groźnie wyglądających mieczy, są bardzo przyjacielscy, i cieszą się jak dzieci, kiedy im tłumaczymy że jesteśmy z „habab Bolanda” – czyli, z „plemienia Polska”. Pustynia piaszczysta, wiatr wieje tumanami piachu, na pustyni rosną jednak liczne kępy wysuszonych krzaków i żółtej, suchej trawy. Pasą się tam stada wielbłądów i kóz oraz bardzo rogatego bydła, co chwila widać jakieś, że tak powiem, osady ludzkie, czyli namioty z kartonu i kawałków jakiegoś materiału, umocowane na rusztowaniach z patyków. Wczoraj byliśmy w takiej „chałupie”, bardzo serdecznie podejmowani przez lokalną rodzinę. Port Sudan, to duże portowe miasto, ale też wszędzie pełno facetów w tych „nocnych koszulach” z mieczami u pasa, i bardzo kolorowo pozawijanych kobiet. Po ulicach szwendają się kozy, na parkingu za bazarem, obok trójkołowych „taxi”, „parkują” wielbłądy i osiołki. Za wyjątkiem pustyni, w Sudanie bardzo dobrze rozwija się ogrodnictwo, wzdłuż paru bardzo żyznych rzek. Na bazarach pełno dorodnych, smacznych i tanich warzyw i owoców. A my czekamy na dobry wiatr; nie pływa się tu pod wiatr z N o sile ponad 10-15 w , czeka się (trzeba pod wiatr silnikować, nie ma mowy o halsowaniu miedzy rafami, zwł. nocą) – wszyscy, 8 jachtów, czekamy, bo ciągle wieje N 25w.
Basalam! Asia i Alek

Sudan

19.03.11
19.03. W końcu, po ponad tygodniu postoju i czekaniu aż ucichnie bardzo silny (35w) północny wiatr, dziś ok. południa opuściliśmy sudański port Suakin. Płyniemy na północ, wzdłuż wybrzeża w kierunku egipskiego Port Ghalib, ze słabym wiatrem NNE 10 w, a więc moto-sailing. Podczas postoju silny suchy wiatr z pustyni niemal dokładnie zasypał nas pomarańczowym (a jednak wcale nie czerwonym!) piaskiem. W międzyczasie, otworzyliśmy i czyścili zbiornik paliwa (pełny, najpierw trzeba było usunąć 150l paliwa)- na naszej małej, ale dzielnej łódce nigdy dotąd w czasie jej 6-cioletniego żeglowania po całym świecie nie było to zrobione), oraz sprawdzili, dokręcając cybanty, cały system przewodów, aby uniknąć kolejnych problemów z zapowietrzaniem. Suakin okazał się bardzo ciekawym miejscem, coś jakby średniowieczna (XIVw) Europa: mężczyźni w długich, białych szatach (ghalabia) z mieczami u boku, kobiety zaś w bardzo kolorowych szatach – zapewne w takich samych szatach chodzili po starym, liczącym ponad 500 lat mieście (obecne malownicza ruina); po miasteczku szwendają się kozy, towary wożą osiołki, a na „parkingu” przy bazarze stoją wielbłądy, którymi ci „rycerze” z mieczami przyjechali ze swoich oaz. Na bazarze bezpiecznie i uczciwie (no, to jednak inaczej niż w Europie…) Wszyscy bardzo przyjacielscy, super egzotyka, brak tylko piwa (wiadomo, muzułmanie, chociaż dowiedziałem się, że słowo alkohol pochodzi z arabskiego al kohl…) Poz. 19.03. g. 1500 LT (1200 UT) 19 16,5 N; 037 21,1 E.
Basalam! Asia i Alek

Egipt
23.03.11

23.03., Egipt! Kotwiczymy na koralowej rafie Gezirat Wadi Gimal (poz. 24 39,3 N; 35 09,5 E), znanej jako raj dla płetwonurków. Widok niebywały: po jednej stronie piaszczysta koralowa wysepka, po drugiej stronie wąskiego przejścia wysoki, górzysty pustynny brzeg. Egipt, to pustynia, przy której płaski, porośnięty zżółkłymi krzaczkami Sudan wydaje się oazą zieleni! A na tej pustyni – kurort dla płetwonurków. Musimy tu postać parę dni, aż ustanie silny północny wiatr, ponad 20w w dziob – za silny, by płynąc dalej na N, do Port Ghalib (60 mil przed nami). Obok nas stoi inny jacht z naszego konwoju, kanadyjski katamaran Chocobo. Przyjemnie nagle spotkać znajomych na pustyni… Wczoraj, ostatnie 12 godz. żeglugi bardzo trudne, na silniku i grocie pod silny wiatr i wysoką na 3-4m falę, ręczne sterowanie. Tu, za rafą morze znacznie spokojniejsze, choć nadal wieje dobrze ponad 20w, i morze tak wzburzone, ze nie przypływają z brzegu motorówki z płetwonurkami. Pozdro, A&A

Egipt – niepokoimy się znów z powodu piratów

23.03.11
23.03. Niepokoimy się, znów z powodu piratów, ale tym razem nie o siebie, lecz o przyjaciół-żeglarzy. Dowiedzieliśmy się właśnie, że podążający naszymi śladami bliźniaczy jacht Mantra ANIA, z Wojtkiem i Jadzią na pokładzie, wyszła właśnie z Uligam (Malediwy) na zagrożone pirackimi atakami Morze Arabskie, i w mini-konwoju z jedną tylko bardzo wolną łódką amerykańską zmierza ku Mukalla (Jemen). Płyną tylko we dwie łódki, bo od 3 tygodni, po dwóch niedawnych porwaniach jachtów przez piratów, nie ma na Malediwach żadnego jachtu, żeby sformować konwój! Porwanie i tragedia jachtów Quest i ING spowodowały totalną panikę w świecie żeglarskich obieżyświatów. Mnóstwo jachtów, w tym 20 jachtów z renomowanej, ale obecnie całkowicie skompromitowanej imprezy żeglarskiej Blue Water Rally, popłynie z Salalah lub Malediwów do Europy na statkach, płacąc duże pieniądze (ok. $40,000). (Moim zdaniem, Blue Water Rally ponosi znaczną odpowiedzialność za tragedię QUEST, który był częścią tej płatnej imprezy, ale odmówiono im udziału w konwoju – a właściwie, to sami zrezygnowali, gdy żadna z innych jednostek nie chciała być z nimi w grupie: załoga QUEST zajmowała się propagowaniem i rozdawaniem Biblii. Jednak, dla dodania otuchy załodze Mantry ANIA i innych, którzy jednak płyną: porwania obu jachtów miały dziwny przebieg. Amerykański QUEST porwano chyba właśnie dlatego, że to byli Amerykanie (jako zemsta za skazanie przez sąd w USA grupy somalijskich piratów), a 4-osobowa załoga zginęła podczas partackiej próby odbicia jachtu przez US Navy. ING, duży, bardzo wypasiony duński jacht z 7 osobami na pokładzie został porwany bardzo blisko Sokotry, głównej bazy piratów, gdzie nie powinno się raczej pływać (czytaliśmy ich email, wysłany na dzień przed porwaniem, byli szczęśliwi, że już mają ponad połowę drogi za sobą – straszne…) Mantra ANIA popłynie naszą trasą, co powinno potrwać ok.14 dni do Mukalla. W pojedynkę tę trasę z Uligam przeszło już parę znanych nam jachtów, w tym polski Alexander. A konwój, jak Asia mówi, to najbardziej stresujące doświadczenie żeglarskie w jej życiu, więc może lepiej samemu… Wierzymy, ze tak jak nam, i im sie uda, i WSZYSCY 3mamy kciuki za przyjaciół-żeglarzy!

3mamy kciuki, Asia i Alek

Egipt – wakacje nad Morzem Czerwonym

26.03.11
26.03., od czterech dni mamy wakacje nad Morzem Czerwonym – niestety, są to wakacje stacjonarne, a takie nie bardzo lubimy… Dziś, dla odmiany, przestawiliśmy się, spod wysepki przy koralowej rafie, 3 mile dalej, do zatoczki Sharm Luli (poz. 24 36,5N; 35 06,8E), u stóp wysokich, pustynnych gór. Okolica wprawdzie pustynna, ale o niezwykłej urodzie: fantastyczne, żywe, kolorowe rafy koralowe u wejścia do zatoczki, biały piasek i lazurowa woda – a dalej – pustynia, pustynia, piasek i góry… ciekawie. Ale zimno, wieje wciąż zimny, północny wiatr 20 węzłów, woda tylko 22 st. C, mimo ze M. Czerwone uchodzi za najcieplejsze morze na świecie…ale nie teraz. Czekamy, aż wiatr ucichnie, czytamy – i planujemy. Czytamy Hemingwaya, Historie Egiptu, i Dana Browna: Angels and Demons, i The Lost Symbol – i planujemy, urzeczeni Dana Brown’a opisami Rzymu i masońskiego Waszyngtonu, wybrać się właśnie tam, do Washington D.C., śladami prof. Langdona… Ale to jeszcze nie teraz, teraz kolorowa rafa i wiatr.

Salem Alejkum! Asia i Alek

Egipt
28.03.11

28.03., kotwiczymy w odl. 20 metrów, na głębokości 12 m, od brzegu rafy, która cała jest pod wodą, a jednak skutecznie zatrzymuje wielkie fale, które nam dokuczały w drodze: po jej zawietrznej mamy zupełny spokój. Mimo silnego wiatru, przemieściliśmy się dziś spod jednej rafy pod druga (Renato Reef, poz. 24 50,1 N; 35 01,9 E), bo – jako wędrowniczki – dość już mamy stacjonarnych wakacji. 14 mil do przodu w 5 i pół godziny, pod wiatr N 25w, duża fale i przeciwny prąd. Na przykładzie tej rafy widzimy efekt tzw. globalnego ocieplenia: na mapach, kreślonych ponad 100 lat temu, rafa wyraźnie wystaje z wody – dziś już nie! Podniósł się poziom oceanów – ale to naturalne, cykliczne w historii Ziemi zjawisko nie ma wiele wspólnego z przemysłową działalnością człowieka, więc nie musimy się czuć winni. Popłynęliśmy na rafę trochę posnorkelować wśród kolorowych korali: wiele z nich tu jest rzeczywiście koloru czerwonego, są też liczne czerwone rybki. No i czerwone są pustynne góry tuż niedaleko na brzegu, strasznie sypiące piachem.
Pozdro, A&A

Egipt – Mantra ANIA
30.03.11

30.03. Bliźniaczka naszej mantry, mantra ANIA płynąca naszym śladem z Uligam do Mukalla przez zagrożone piratami Morze Arabskie pokonała już połowę trasy. Przed nimi teraz odcinek, niestety, ten bardziej niebezpieczny. Piszą do nas tak: „ale mamy nadzieję że równie bezpieczny jak dotychczasowy, od samego początku nie widzieliśmy absolutnie nic na oceanie, także AIS niczego nie pokazał … Płyniemy może nie w absolutnym spokoju, głównie psychicznym, ale póki co bez żadnych obiektów na horyzoncie. .. udało się usłyszeć na UKF aktualną pozycję jednej z łodzi pirackich, 110 Mm od nas na północ. My minimalnie zmodyfikowaliśmy waszą routę, przejdziemy wyspę Sokotrę w odległości 180MM tj. o 25Mm bliżej niż Wy (wasza trasa biegła dokładnie na granicy ostatniej aktywności w ostatnim czasie), no a jak wbijemy się w routę na Golf of Aden powinno być spokojniej (ale to jeszcze daleko…). Nasza prędkość na razie to 4 z groszem, niestety nie wieje więcej jak 10kn, głównie z bajdewindu. Amerykanie póki co nas jakoś strasznie nie spowalniają, może z 0.3-0.5kn. A jednak razem raźniej. Oni na wszelki wypadek ściągnęli banderę… a ich jacht jeszcze mniej wypasiony niż nasz – o 1ft mniejszy, drewniany i 40 letni… Tak więc silnikujemy wiedząc, że najniebezpieczniejsze jeszcze przed nami…” 3mamy za Was kciuki, Wojtku i Jadziu! Będzie dobrze!

My tymczasem stoimy pod przecudną rafą koralową, snorkelujemy, i czekamy aż wiatr się uspokoi – korzystne okno pogodowe ma pojawić się jutro (czwartek), i potrwać do niedzieli. Chcielibyśmy w tym czasie przeskoczyć ok. 350 mil, do Port Suez. A&A


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com